niedziela, 15 listopada 2009

Wycieczka oczami Natalii - część 1

24 października, nasza drużyna wybrała się na krótki wyjazd do wsi "Łazy". Spotkaliśmy się, na górnej platformie dworca i z tamtąd, zapakowawszy z trudem wszystkie plecaki, odjechaliśmy busem. Podróż nie trwała długo, ale krótki czas jazdy, nadrobiliśmy szukając właściwej drogi do schroniska. Po odwiedzeniu przydrożnego, obcego nam domu (domów :D), z pytaniem: Jak dojść do schroniska? odnaleźliśmy właściwą drogę. Dojście na miejsce, z ciężkimi plecakami wcale nie było takie łatwe, a niosąc artykuły spożywcze, które można uznać za "mało wytrzymałe"(np. jajka), było jeszcze ciężej. Dotarłszy na miejsce, z ulgą zostawiliśmy ciężkie plecaki w świetlicy, odbył się apel, i po rozmundurowaniu się, przystąpiliśmy do zabawy, grania w bilarda, oraz co poniektórzy przyrządzania posiłku. Po skończonym jedzeniu przyrządzonych kanapek, których w rezultacie okazało się być zrobionych za mało i każdy, kto był jeszcze głodny (czyli prawie każdy), zmuszony był do samodzielnego przyrządzenia sobie dodatkowej porcji. Gdy zjedliśmy, po chwili przerwy, rozłożyliśmy karimaty w świetlicy i otrzymaliśmy śpiewniki, oraz specjalne pytajniki do gry, kilka harcerek zdawało tez sprawność "milczka". Śpiewając piosenki, śmialiśmy się i wykonywałyśmy ruchy, wymyślone do danego rytmu i słów. Kilka osób, musiało pożegnać się z paroma pytajnikami, tracąc tym samym szanse na przechytrzenie przeciwnika. Była też ogromna gra, z super-leśna kostką, zadania nie były proste - zresztą filmik pokaże co i jak :D Wiązaliśmy warkocze z lin na czas, graliśmy w skojarzenia matematyczne itp. Współprace w zastępach mamy wyćwiczoną :) Po grze i śpiewaniu, kilka osób udało się do kuchni, aby przyrządzić obiad. Na szczęście obiad, został przygotowany we właściwych porcjach i każdy zajadając swojego placka ziemniaczanego, nie potrzebował dokładki. Po obiedzie, mieliśmy czas wolny, który spożytkowaliśmy na rozmowy, gry i zabawy, oraz telefony do swoich bliskich, ze zdaniem relacji pt: "Jak nam się podoba" Gdy za oknem zrobiło się ciemno, rozpoczęliśmy grę. Naszym zadaniem było skonspirowanie się - ciemny pokój, szepty - wojenny klimat, dowiedzieliśmy się o naszej przyszłej patronce Irenie Sendlerowej, oraz szarych szeregach. Gdy przyswoiliśmy wystarczającą ilość wiedzy, ubrawszy się ciepło, wyszliśmy na dwór, w poszukiwaniu ukrytych przez Niemców (którym był hohokam) symbolicznych słoików. Żeby wejść na teren Niemców musielismy udawać Irenę Sendler a więc dokładnie znać jej biografię, natomiast Niemcy po przekroczeniu naszej - polskiej granicy musieli wcielić się w postacie Szarych Szeregów. Po skończonej zabawie, wygrała Polska, którą był zastęp źródło. Po zabawie, zebraliśmy się na kominku - oczywiście również w konspiracji, na której jeszcze raz, przytoczono historię Ireny Sendlerowej w przedstawieniu przygotowanym przez ZZet, i przypomniano o najważniejszych wydarzeniach, z nią związanych. Po zakończonej zbiórce każdy miał tzw. czas wolny, który, pożytkował w rozmaity sposób. Gdy przyszedł czas spania, można powiedzieć, że podzieliliśmy się na grupę "śpiących" i " nie śpiących". Grupa nie śpiących, musiała złożyć własnoręczny podpis na kartce, która oznajmiała, że "Nie spałam z własnej woli. Nie będę jutro marudzić". Grupa "nie śpiących", złożyła podpis i zobowiązana tym samym była, do wywiązania się z umowy.
Grając w bilard, rozmawiając, niektórzy spędzili na prawdę wiele czasu, nawet do 4 nad ranem. Wstanie nie było łatwe, ale niektórzy hardo wywiązywali się z warunków jakie stawiała umowa. Po porannej gimnastyce, przyszedł czas na śniadanie, a po śniadaniu, odwiedziliśmy jaskinie nietoperzów. Przewodnik, opowiadał nam różne historie związane z tym miejscem. Po powrocie z jaskini, był czas wolny, spotkanie w świetlicy na którym graliśmy - były różne KIM-y, a potem zjedliśmy obiad.

1 komentarz: